Jakie są Twoje trzy pierwsze skojarzenia kiedy myślisz o Rumunii?

??????????

Bieda? Cyganie? Chmary bezdomnych psów? Zamek Drakuli? Parlament w Bukareszcie? Im bliżej ostatnich tym lepiej, ale i tak są to skojarzenia krzywdzące. Ludzie starają się omijać ten kraj i nie jest to nic nowego (czytałem nawet o przypadkach, że ludzie wolą nadłożyć drogi i jechać do Bułgarii przez Serbię niż Rumunię). Szczególnie jeżeli chodzi o obszary poza Bukaresztem, gdzie faktycznie można spotkać się ze sporą biedą, czymś co można nazwać Rumunią B. Tą Rumunią A jest sam Bukareszt, w którym w zeszły weekend miałem okazję być, i o którym chciałbym opowiedzieć wam parę słów.

Na sam początek chciałbym powiedzieć, że Bukareszt absolutnie mnie zachwycił. Miałem okazję być w wielu europejskich stolicach, ale sam Bukareszt sklasyfikował bym zdecydowanie w samej czołówce. Pozwólcie jednak, że zacznę od samego początku…

Z Sofii do Bukaresztu można dostać się autobusem lub pociągiem. My wybraliśmy autobus, bezpośrednio, w nocy i w całkiem niezłych warunkach. Bilet w dwie strony do Bukaresztu z Sofii to koszt rzędu 40 euro. Warto też dodać, że autobusy kursują tam codziennie, także możemy się tam wybrać kiedy tylko chcemy. Warto jednak oczywiście zrobić to, gdy pogoda jest już trochę lepsza 🙂

Niestety nie miałem okazji sprawdzić żadnego z rumuńskich hosteli, bo spaliśmy u kolegi, który tam pracuje, ale z tego co opowiadali mi Erasmusi, którzy już tam byli wcześniej, hostele są naprawdę tanie (do 7 euro za noc) i naprawdę przyzwoicie wyposażone.

??????????

Pierwsza godzina spędzona przez nas w Bukareszcie to już niezła przygoda. Najpierw dworzec autobusowy, który tak naprawdę trudno nazwać dworcem, bo był to po prostu wielki plac z dziurami, które tak często spotykamy na naszych drogach. Prawie jak w domu! Jakoś trzeba było się jednak dostać do centrum, gdzie kolega miał mieszkanie. Nie znamy miasta, to co się będziemy pieprzyć – bierzemy taksę. Z dworca do plac, na który musieliśmy się udać (w Bukareszcie w ogóle jest mnóstwo wielkich placów, dzięki temu można łatwo podróżować po mieście) wcale nie było tak daleko, dogadaliśmy się z taksiarzem na „fourteen” (!!!) lejów (ich waluta jest jak nasz złoty, praktycznie 1:1). Po dotarciu na miejsce na liczniku taksiarza było bodaj 11, także myślimy dajmy mu te 14 i spokój. No i zaczęła się awantura, bo on chciał „fourteen”, ale jego „fourteen” to było czterdzieści, także przed dobre 5 minut siedzieliśmy dalej w taksie i się z nim kłóciliśmy, po czym wyszliśmy, daliśmy mu dwie dychy i poszliśmy w swoją stronę. Ten jednak uparcie chciał nas gonić, no to spieprzyliśmy w stronę metra i tyle go widzieliśmy.

Pierwsza i chyba najważniejsza rada przed wyjazdem do Bukaresztu – uważać na taksiarzy, oni tu nie jeżdżą na licznik i próbują oszukiwać prawie każdego. Przed wyjazdem lepiej poczytać o metrze, które obejmuje praktycznie całe miasto, jest tanie i jest naprawdę świetnym środkiem transportu. Wiadomo, że idąc na imprezę czy z niej wracając nie można pojechać metrem, ale wtedy fajnie jak już mniej więcej znamy miasto i wiemy ile powinniśmy w tej taksie zapłacić, po czym po prostu pytamy każdego kolejnego taksiarza czy nas za tyle w dane miejsce zawiezie, i tak do skutku, w końcu kogoś się znajdzie.

??????????

Pierwszego dnia niespecjalnie skupialiśmy się na zwiedzaniu. Jedynie tyle co zobaczyć najbliższą okolicą, orientować się gdzie co jest. Za to imprezę zaliczyliśmy całkiem niezłą, i to w jednym z większych klubów w Bukareszcie, nazywał się Kulturhaus. Jeżeli ktoś będzie w Bukareszcie i nie będzie miał pomysłu na spędzenie piątkowej czy sobotniej nocy to polecam właśnie Kulturhaus. Jest w pobliżu Starego Miasta, gdzie jest zresztą zdecydowana większość klubów w Bukareszcie. To miejsce naprawdę żyje. Dniem i nocą. Ciasne uliczki pełne są knajp, klubów (nocnych też), a co najważniejsze wszędzie jest masa ludzi. W takim miejscu można odżyć, szczególnie siedząc przy piwie po całym dniu spędzonym na mieście 🙂

??????????

Zanim przejdę dalej chciałbym napisać parę słów o cenach w Bukareszcie. Są one porównywalne do tych w Sofii, ale zdecydowanie droższy jest alkohol. Przed wyjazdem (zwłaszcza większą grupą) warto zaopatrzyć się w parę butelek Flirtu, żeby na miejscu nie wydać fortuny na alkohol, zdecydowanie lepiej poświęcić te pieniądze na zwiedzanie.

Okolice Starego Miasta robią wielkie wrażenie. Wszędzie jest mnóstwo zabytkowych budynków i miejsc, które warto zobaczyć. Warto poświęcić sobie jeden dzień i dokładnie zobaczyć całą tą okolicę, bo Bukareszt nieprzypadkowo nazywany jest „małym Paryżem” – i to nie tylko z uwagi na Łuk Triumfalny.

??????????

A po takim zwiedzaniu można czy to usiąść na piwie w Starym Mieście czy też wybrać się do jednego z wielu parków. Bukareszt jest nie tylko ładny, ale też zielony. Do tego prawie na każdej ulicy jest ścieżka rowerowa, także jest to miasto-raj dla osób aktywnych fizycznie.

??????????

Będąc w Bukareszcie trzeba zobaczyć Parlament – drugi największy budynek na świecie, zaraz po Pentagonie. Parlament to spuścizna po Nicolae Ceauşescu, który był komunistycznym prezydentem Rumunii. To właśnie on kazał go zbudować, burząc przy okazji mnóstwo budynków wokół i przesiedlając tysiące ludzi. Dziś Parlament jest oczywiście nie tylko atrakcją turystyczną, politycy również normalnie z niego korzystają. Można nawet samemu wynająć sale konferencyjną, oczywiście trzeba mieć na to cholernie dużo pieniędzy 🙂

??????????

??????????

Wyjazd do Bukaresztu uważam za bardzo udany. Miasto zrobiło na mnie o wiele większe wrażenia niż Belgrad, czy nawet Sofia. Trochę szkoda, że ostatecznie nie udało nam się zobaczyć Transylwanii i tamtejszych zamków, ale no trudno. Może następnym razem. W każdym bądź razie Bukareszt to prawdziwy „Must see” dla przyszłych Erasmusów z Sofii i okolic 🙂