Parę dni temu minął dokładnie rok od mojego wyjazdu na Eramsusa… Czasem wydaje mi się jakby ten etap mojego życia przeżył ktoś inny, a nie ja. Półroczne wakacje, imprezowanie, całkowity luz, a potem dość twardy powrót do rzeczywistości i między innymi nadrabianie na moim uniwersytecie całego semestru, co swoją drogą jest tematem na inny post, bo to jak nasze uczelnie traktują studentów, którzy wyjeżdżają za granicę i reprezentują swoją szkołę i kraj to jakaś kpina. Dziś praca, trzeci rok studiów i gdzieś tam tlące się w głowie nieśmiałe marzenia o ponowieniu tego. Właściwie zaraz po powrocie chciałem wyjechać na CEEPUS (coś jak Erasmus dla studentów trzeciego roku, ale dają lepsze pieniądze i podobno trzeba się uczyć, ale oczywiście nie za dużo), ale w końcu porzuciłem ten pomysł. Znalazłem pracę, chciałem spokojnie skończyć pierwszy stopień studiów, zastanowić się co dalej… Bo ile można imprezować i wszystko olewać, prawda? Chociaż zaraz… fk it, baylife. 😀


Ok, ale tak na poważnie. Gdybym mógł dzisiaj spakować walizki i ponowić Erasmusa, to chyba bym tego nie zrobił. Przed swoim wyjazdem powiedziałem sobie, że wrócę i coś ze sobą zrobię, ruszę swoje życie do przodu. Nie można się przecież non stop oszukiwać, unikać „prawdziwego” życia. Nie odbierzcie jednak tego postu w błędny sposób, nie żałuję swojego wyjazdu i rok temu wiedząc to, co wiem dziś i będąc w podobnej sytuacji pojechałbym, bo to niesamowita przygoda i nauczyłem się tam wielu rzeczy, jednak to co dzieje się na Erasmusie tam też zostaje. Co więcej, jestem przekonany, że gdyby nie Erasmus to nie byłbym tu gdzie jestem teraz. Ten wyjazd bardzo zmotywował mnie do zmiany swojego życia i charakteru. Otworzenia się na ludzi, bycia bardziej tolerancyjnym i wyrozumiałym, bardziej ludzkim.

Jeżeli ktoś zastanawia się nad tym czy jechać, to niech przestanie i pojedzie. Nie będzie żałował, niezależnie od tego jaki kierunek obierze. Sam oczywiście polecam Sofię, Bułgarię. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Zarówno ci, którzy chcą imprezować, zwiedzać (doskonała baza wypadowa do wszystkich bałkańskich krajów) czy po prostu odpocząć. Czas mija bardzo szybko, tak samo szybko wykruszają się znajomości, które zawieramy na takim wyjeździe (gdyby nie Facebook to chyba w ogóle by nie istniały), ale wspomnienia w nas zostają, kształtują nas. Dlatego warto.

Na koniec tego krótkiego, i nieco odbiegającego od reszty wpisu, chciałem wam bardzo podziękować. Jestem naprawdę zaskoczony, że blog jest codziennie odwiedzany nawet przez kilkanaście osób. Gdyby nie wy, to rzucił bym to po kilku wpisach. Szczególne podziękowania dla użytkownika „student”, który w drugim czy trzecim wpisie dodał pierwszy komentarz, to była dla mnie wielka motywacja do dalszego pisania, gdyby nie ten komentarz, to prawdopodobnie nie było by dalszych wpisów. Mnóstwo osób wciąż do mnie pisze i nie bójcie robić się tego dalej. Zawsze jestem do waszej dyspozycji, odpowiem na wszelkie pytania i pomogę.

Jest to definitywnie mój ostatni wpis na tym blogu. Jeżeli jednak ktoś w czasie, lub po swoim pobycie w Sofii będzie chciał napisać swoje odczucia, to będę z tego powodu niezmiernie zadowolony. Będzie super, jeżeli od czasu do czasu pojawią się tu nowe, już wasze wpisy.

Jeszcze raz dziękuje wam za wszystkie wiadomości, komentarze i odwiedziny. Tak naprawdę to dzięki wam ten blog istnieje. I pamiętajcie, żeby dobrze wykorzystać swój czas na Erasmusie, w końcu taka przyjemność spotyka nas tylko raz w życiu… 🙂

Pozdrawiam,
Mateusz

EDIT: W ostatnim akapicie napisałem, że taka przyjemność wyjazdu na Erasmusa spotyka nas tylko raz w życiu. Oczywiście dziś, kiedy w życie wszedł już program Erasmus+, jest to nieaktualne. Pomyślałem, że dobrze będzie to tutaj sprostować.